Zasady przetrwania Zimą
Zdjęcia: Universal Survival
Każda pora roku i każda strefa klimatyczna na naszej planecie tworzą określonego rodzaju specyfikę warunków przetrwania. Wszelkie skrajności pogodowe, zarówno te występujące w środowiskach upalnych, jak i te charakterystyczne dla warunków mrozu, niejako z definicji podnoszą survivalową „poprzeczkę” do poziomu, który określić należy jako ekstremalny. Z pewnością każdy pasjonat sztuki przetrwania, bushcraftu oraz innych outdoorowych aktywności doskonale zdaje sobie sprawę, że stan hipotermii u człowieka wystąpić może także w warunkach, w których temperatura powietrza oscyluje wokół wartości dodatnich. Jeżeli jednak aktywność survivalowa podjęta zostanie w warunkach mrozu (niekoniecznie ekstremalnego), należy mieć świadomość, że właśnie rozpoczyna się swoista gra z czasem, w której nie występuje margines błędu.
Tekst: Kuba Dorosz
Zdjęcia: Universal Survival
Zobacz także
Militaria.pl Ekwipunek na wyprawę - czyli co zabrać na survival i bushraft
Odpowiednio skompletowany ekwipunek to podstawa bezpieczeństwa i komfortu podczas survivalu czy bushraftu. Przekłada się on na skuteczność i satysfakcję z doświadczenia. Zarówno wytrawni weterani, jak...
Odpowiednio skompletowany ekwipunek to podstawa bezpieczeństwa i komfortu podczas survivalu czy bushraftu. Przekłada się on na skuteczność i satysfakcję z doświadczenia. Zarówno wytrawni weterani, jak i początkujący entuzjaści survivalu i bushcraftu docenią znaczenie starannie dobranego zestawu niezbędnych przedmiotów.
Militaria.pl Obierz jasny cel misji: przegląd latarek czołowych i kątowych
Latarki czołowe i kątowe są praktycznymi urządzeniami, które znajdują szerokie zastosowanie podczas różnych czynności. Wiele profesji zawodowych i aktywności wymaga solidnego źródła światła, a przy tym...
Latarki czołowe i kątowe są praktycznymi urządzeniami, które znajdują szerokie zastosowanie podczas różnych czynności. Wiele profesji zawodowych i aktywności wymaga solidnego źródła światła, a przy tym możliwości dostosowywania kąta padania strumienia światła przy zachowaniu swobody ruchów. Wszystkie te udogodnienia zapewniają latarki czołowe i kątowe.
Helikon-Tex Kultowy kamuflaż rodezyjski od Helikon-Tex
Poznaj historię kamuflażu z Helikon-Tex i Rhodesian Camo. To niezwykły wzór, który wywodzi się wprost z klasycznych kamuflaży brytyjskich sił specjalnych z czasów II wojny światowej. Jest on dziś prawie...
Poznaj historię kamuflażu z Helikon-Tex i Rhodesian Camo. To niezwykły wzór, który wywodzi się wprost z klasycznych kamuflaży brytyjskich sił specjalnych z czasów II wojny światowej. Jest on dziś prawie niedostępny we współczesnej odzieży. Dlatego Rhodesian Camo od Helikon-Tex to prawdziwa gratka dla miłośników kamuflaży i odzieży militarnej.
Zanim przejdę do wskazania listy elementarnych zasad przetrwania w zimie, uważam, że nie mniej istotne od poznania ich treści jest zrozumienie zjawisk, które mają wpływ na zachowanie komfortu termicznego przez człowieka. Wiedza na ich temat umożliwia prawidłowe postępowanie w sytuacjach survivalowych, niejednokrotnie wymagających improwizacji. Stosowanie zasad przetrwania w zimie (jak również każdych innych) „od biedy” może odbywać się wyłącznie na poziomie odtwórczym i bezrefleksyjnym. Sądzę jednak, że znacznie lepsze efekty można osiągnąć poprzez ich stosowanie w sposób świadomy i osadzony w kontekście, szczególnie jeżeli ekstremalne warunki wymagać będą sięgnięcia do rozwiązań niestandardowych – np. technik improwizowanych.
Przeczytaj także: Ekwipunek na wyprawę - czyli co zabrać na survival i bushraft >>
Jesteśmy istotami stałocieplnymi. Jednocześnie jesteśmy również elementem przyrody, w której obowiązuje prawo permanentnego wyrównywania wszelkich różnic temperatur. Posiadamy zdolności termoregulacyjne – zarówno te wynikające z fizjologii ludzkiego organizmu (np. występowanie dreszczy, tzw. gęsiej skórki, pocenie się itp.), jak również te, które określić można zdolnościami behawioralnymi (np. świadome ubieranie się adekwatnie do warunków pogodowych, dostarczanie wygenerowanego ciepła różnymi metodami itp.). Zjawiska fizjologiczne związane z termoregulacją powinny być doskonale znane survivalowcom oraz odbierane na poziomie świadomym jako sygnały informacyjne, a w skrajnych przypadkach także jako sygnały ostrzegawcze. Na ich podstawie oraz na podstawie zdrowego rozsądku i realnej oceny sytuacji należy podejmować odpowiednie środki zaradcze, choćby w ramach wdrażania adekwatnych technik przetrwania. Natomiast w sytuacjach treningowych móc dzięki nim podjąć decyzję o ewentualnym odstąpieniu od dalszego ćwiczenia i ewakuacji do ciepłego miejsca asekuracyjnego. W teorii założenia dotyczące samoświadomości oraz „odczytania sygnałów z ciała” wydają się proste i logiczne, jednak praktyka survivalu zimowego może być bezlitosna i skrajnie groźna, szczególnie gdy ze zmęczenia, niedospania i niedożywienia z umysłu zaczynają umykać istotne szczegóły.
Zanim przejdę do zasadniczej części artykułu, który możliwe, że zachęci początkujących adeptów sztuki przetrwania do realizacji praktycznych ćwiczeń, w pierwszej kolejności podzielę się moimi przekonaniami na temat bezpiecznego trenowania survivalu zimowego. Akapit ten piszę po części ku przestrodze. Jego treść stanowi również swoisty zestaw „zasad przetrwania w zimie”, choć postrzeganych z poziomu organizacji treningu. Z moich skromnych doświadczeń zimowych wynika, że aby móc w praktyce rozwijać w sobie zdolność „odczytywania z własnego ciała” wspomnianych sygnałów informujących o wpływie pogody oraz sygnałów ostrzegających o zbliżających się negatywnych konsekwencjach, należy bezwzględnie znać i rozumieć następujące, krytycznie ważne warunki, takie jak:
(1) istota zagrożeń, obejmujących zjawiska szersze niż tylko czynnik temperatury powietrza;
(2) wydolność psychofizyczna własnego organizmu w ekspozycji na temperatury (budowana na podstawie praktycznych doświadczeń zdobywanych stopniowo);
(3) efektywne sposoby minimalizowania utraty ciepła;
(4) techniki zimowego przetrwania, które nabierają krytycznego znaczenia w warunkach braku dostępu do zimowego sprzętu outdoorowego;
(5) zdolność podejmowania odpowiednich środków „w porę” – innymi słowy prawidłowe zdiagnozowanie momentu, w którym jeszcze nie jest za późno na wdrożenie określonych technik „samoratownictwa” [survivalu] zimowego. Przegapienie tego momentu może doprowadzić do sytuacji, w której przetrwanie uzależnione będzie wyłącznie od wsparcia osób trzecich. Prostym przykładem obrazującym istotę sprawy jest prewencja skrajnego wychłodzenia dłoni, za którym w dalszej perspektywie pojawi się całkowity brak zdolności manualnych niezbędnych np. do samodzielnego otwarcia plecaka w celu wyjęcia śpiwora lub samodzielnego użycia zapałek lub krzesiwa. Bardziej „wyszukany” przykład, wręcz obowiązkowy do przytoczenia w tym artykule, dotyczy tego, jak bardzo spowalnia praca ludzkiego mózgu na poszczególnych poziomach hipotermii. Człowiek trenujący survival zimowy bez stosownej asekuracji, w razie doświadczenia głębokiego wychłodzenia, wpadnie w pułapkę stanu apatii i swoistego „otępienia”. Tym samym pozbawi się wewnętrznego alertu, o którym mowa w powyższych wersach. Będzie to najprostszą drogą do poważnych konsekwencji, nie wyłączając okaleczenia mrozem, a nawet śmierci.
Zatem w przypadku survivalowych działań treningowych w warunkach zimy wskazałbym na kolejne dwa obowiązkowe do spełnienia warunki (plus trzeci warunek fakultatywny):
(6) asekuracja przez osobę trzecią oraz jej wiedza i doświadczenie na temat momentu, w którym należy przerwać ćwiczenie i skorzystać z awaryjnych środków grzewczych i izolacyjnych (nawet wbrew temu, co twierdzi osoba ćwicząca o swoim stanie fizycznym);
(7) brak przeciwwskazań zdrowotnych, nie tylko w zakresie np. chorób krążeniowych, ale także ewentualnych wcześniejszych urazów termicznych (odmrożeń);
(8) ostatni z warunków (nieobowiązkowy, ale zalecany) – aklimatyzacja organizmu do warunków treningowych. Wynika to z naukowo zbadanych zjawisk fizjologicznych w zakresie reagowania jednego z największych powierzchniowo „organów” ludzkiego ciała, jakim jest powierzchnia skóry, choćby w zakresie jej nawodnienia, czy też stopnia uwalniania pary wodnej i innych zjawisk na poziomie komórkowym, wpływających na termoregulację.
Dwa dni przed rozpoczęciem pisania tego tekstu zakończyłem realizację trzydobowego szkolenia survivalowego, realizowanego w warunkach pokrywy śniegu około 15 cm, stałej temperatury –5 stopni Celsjusza oraz braku wiatru i opadów. Jednym ze zrealizowanych ćwiczeń była symulacja wpadnięcia pod lód oraz postępowania po wyjściu z wody na ląd. Ćwiczenie trwało aż 30 minut, zatem dawało szerszy kontekst postępowania niż sama technika ewakuacji z przerębla.
Kursant przed wpadnięciem do wody musiał swoje postępowanie zaplanować oraz zwizualizować w sposób dalece szczegółowy, jak i wariantowy, tak aby móc na bieżąco, w toku symulacji, dostosować algorytm postępowania do subiektywnie odbieranych „sygnałów ostrzegawczych” dostarczanych przez ciało oraz do warunków zewnętrznych, np. potencjalnego ryzyka pojawienia się wiatru czy też wystąpienia rozmaitych „technikaliów”, np. postępować adekwatnie do tego, czy zdoła szybko dostać się do zabezpieczonego przed wodą wyposażenia, czy wyposażenie zamokło w czasie wodowania itd.
Brak świadomości zjawisk fizycznych charakteryzujących warunki zimowe oraz łamanie zasad przedstawionych w tym artykule niejednokrotnie wynikać może z drobnych niedopatrzeń i braku przywiązywania wagi do szczegółów (np. zbyt ciasno zasznurowane buty). Może być to również wynikiem braku odpowiednich nawyków (np. ubieranie stuptutów dopiero po wejściu w zaspy) czy też wynikać z braku świadomości elementarnych zjawisk pogodowych. Wszelkie niedopatrzenia tego typu będą jedynie pogłębiać dotkliwe odczuwanie temperatury otoczenia. Tym samym „błędne koło” wychładzania ludzkiego organizmu zaczyna się nakręcać, a małe niedopatrzenia z czasem sumują się w poważne błędy, które mogą prowadzić do nieodwracalnych skutków.
TEMPERATURA ODCZUWALNA
Jak podaje Klaudia Król w artykule opublikowanym na stronie portaltatrzanski.pl: „Temperatura odczuwalna określa, jakie odczucie termiczne wystąpi przy danych warunkach pogodowych. By ją wyliczyć, należy wziąć pod uwagę takie parametry jak temperatura powietrza, siła wiatru, wilgotność powietrza i rodzaj oraz ilość opadów”.
Choć temperatura odczuwalna jest zjawiskiem subiektywnym, uzależnionym nie tylko od policzalnych matematycznie czynników zewnętrznych, ale również od metabolizmu i krążenia, tkanki tłuszczowej, ilości dostarczanych kalorii, aklimatyzacji do warunków itp., nie jest bynajmniej pojęciem abstrakcyjnym. Stopień dotkliwości odczuwania temperatury wprost przekłada się na efektywność działań, a w dalszej perspektywie na ryzyko hipotermii. Przy wartościach skrajnie niskiej temperatury odczuwalnej pojawi się również realne ryzyko zaskakująco szybkiego zamarzania odsłoniętej skóry i odmrożeń.
Chcąc w praktyce bazować na zasadzie rozumienia wpływu temperatury odczuwalnej w ramach długotrwałej ekspozycji na trudne warunki pogodowe, należy zawczasu testować zarówno swój organizm, odzież oraz wyposażenie, a dodatkowo uczyć się prawidłowego, zimowego „stylu” działania (np. unikania przepacania i przemaczania odzieży) w możliwie szerokim spektrum pogodowym. Taką praktykę dobrze jest również oprzeć na teoretycznej analizie czynników zagrożenia oraz ich wypadkowych.
Zewnętrznymi (pogodowymi) czynnikami pogłębiającym realne wychłodzenie są wiatr oraz wilgoć. Co do pierwszego z wymienionych, jego idealnym zobrazowaniem jest tabela zawierająca wyliczenia funkcji prędkości wiatru względem danej temperatury powietrza. Każdy z zainteresowanych Czytelników może z łatwością odnaleźć w Internecie pełną tabelę i poznać te zaskakujące wartości. Dla przykładu wskażę jedynie kilka wybranych odczytów:
- temp. powietrza 0ºC/prędkość wiatru 0 m/s = odczyt z tabeli 0ºC,
- temp. powietrza 0ºC/prędkość wiatru 4 m/s = odczyt z tabeli –7ºC,
- temp. powietrza –5ºC/prędkość wiatru 4 m/s = odczyt z tabeli –13ºC,
- temp. powietrza –5ºC/prędkość wiatru 8 m/s = odczyt z tabeli –20ºC,
- temp. powietrza –10ºC/prędkość wiatru 12 m/s = odczyt z tabeli –32ºC.
Co do drugiego aspektu wskazanego jako składnik temperatury odczuwalnej – wilgoci; w warunkach mrozu można odnieść wrażenie, że czynnik ten nie odgrywa żadnej roli.
W końcu zimowe otoczenie powinno być w całości zamrożone, a wszelka wilgoć powinna występować wyłącznie w postaci szronu, śniegu i lodu. Oczywistą i logiczną „granicą” w kontekście tego zjawiska jest temperatura 0ºC. Warto jednak poświęcić chwilę na przestudiowanie, czym jest wilgotność względna powietrza oraz w jakich warunkach temperatury lokuje się ona na poziomie optimum, a w jakich przedziałach przyspiesza wychładzanie. Zestawienia te również dostępne są w sieci. W polskim klimacie wilgotność względna powietrza w okresach zimy może lokować się przykładowo na poziomie zaledwie 20%. Wartość tego typu nie robi wrażenia, szczególnie gdy porównamy ją z 60–80% poziomem wilgotności odnotowywanej w porze lata. Jednak podobnie do czynnika wychłodzenia wiatrem, tak i wilgotność, nawet niskiego poziomu, będzie obniżać komfort termiczny w warunkach niskich temperatur.
Gdyby jednak spojrzeć na zagadnienie wilgotności nie z naukowego punktu widzenia, ale z poziomu praktycznego survivalu, osoba walcząca o przetrwanie w warunkach śnieżnej zimy zewsząd otoczona jest wodą, która w określonych sytuacjach zmienia swój stan skupienia. Wychłodzenie bezpośrednim oddziaływaniem wody na ludzki organizm (np. przemoczenie odzieży) jest jednak osobnym zjawiskiem, do którego nawiążę w kolejnym akapicie poświęconym konduktywności poszczególnych materiałów, w tym także wody i lodu.
UTRATA CIEPŁA ORAZ IZOLACJA
Jak wskazuje Krzysztof Błażejczyk w swojej pracy habilitacyjnej pt. „Wymiana ciepła pomiędzy człowiekiem a otoczeniem w różnych warunkach środowiska geograficznego” (Polska Akademia Nauk – Instytut Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania), straty ciepła ludzkiego organizmu następują poprzez:
- parowanie wody z powierzchni skóry (ewaporacja),
- oddychanie (respiracja),
- turbulencyjne unoszenie ciepła jawnego z powierzchni ciała (konwekcja),
- przewodzenie (kondukcja),
- wypromieniowanie długofalowe (radiacja),
- przemianę ciepła w pracę mięśni.
Polecam lekturę pracy pana Błażejczyka (również dostępna w Internecie), który podaje nie tylko definicje, ale również obrazuje omawiane zjawiska komentarzami i wyliczeniami.
Cody Lundin w książce „Gdy rozpęta się piekło – poradnik survivalowy na czas kataklizmu” podaje ciekawy przykład dotyczący zarówno utraty ciepła poprzez oddech, jak i utraty wody: „Kiedy para jest wydychana, utrata ciepła poprzez parowanie może osiągnąć poziom porównywalny, jeśli chodzi o skuteczność chłodzenia, nawet z poceniem się. (…) Wdychając do ciepłych, wilgotnych płuc zimne i suche powietrze o temperaturze ok. –40 stopni Celsjusza, można stracić dziennie do dwóch litrów wody”.
Zjawisko konwekcji, opisane powyżej jako „turbylecyjne unoszenie ciepła”, najprościej można wyjaśnić wpływem czynnika wiatru „zdmuchującego” nagrzane powietrze „otulające” skórę.
Natomiast konduktywność (przewodzenie) najlepiej zobrazuje porównanie wartości, które informują nas, ile razy szybciej względem wyjściowej wartości „zero” dane ciało będzie wychładzać ludzki organizm w przypadku bezpośredniego zetknięcia ciał. Wartość „zero” przypisana jest powietrzu. Pozostałe wartości kształtują się w następujący sposób: wełna 1,4; drewno 4; nylon 8–10; woda 23–25; lód 86; stal 1700. Stąd właśnie wywodzi się określenie, że „woda wychładza 25 razy szybciej”.
Z powyższych danych można wysnuć prosty wniosek, że najlepszym izolatorem jest powietrze. Natomiast zestawiając pojęcie konduktywności z pojęciem konwekcji wychodzi na to, że jeszcze lepszym izolatorem jest tzw. „martwe powietrze”, którego układ wokół ciała izolowanego nie jest zaburzany jego przepływem/unoszeniem, tym samym w procesie promieniowania (radiacji) może zostać ono do pewnego stopnia ogrzane. Mechanizm tego typu zjawisk kojarzy mi się z mokrym skafandrem do nurkowania (tzw. „pianką”), która pomimo że przemaka, czyli nie stanowi bariery oddzielającej ciało nurka od wody, umożliwia zachowanie przy jego cieple „warstwy” wody nieco cieplejszej niż temperatura otoczenia. W czasie szkoleń survivalowych określamy to zjawisko „bańką martwego powietrza”, w której należy umieścić swoje ciało. W zależności od konstrukcji tworzącej ową „bańkę” (bliskości względem ciała i szczelności), może być ona „pasywnie ogrzewana” ciałem samego zainteresowanego, dokładnie tak jak ma to miejsce w przypadku pianek nurkowych, lub też jej rola może ograniczyć się jedynie do uniemożliwienia przenikania chłodu z zewnątrz. Jeszcze innym zjawiskiem będzie dogrzewanie przestrzeni „martwego” powietrza ciepłem promieniującym z dodatkowych źródeł, np. termoforu wodnego z wrzątkiem, nagrzanego kamienia itp. lub też bezpośrednim promieniowaniem otwartego ognia. Oczywiście, w sytuacjach ekstremalnych takie rozwiązania nie zawsze są możliwe, gdyż zależą od zdolności rozpalenia ognia, dostępności opału, rodzaju stosowanego schronienia itp., jak również w największym stopniu od ludzkiej determinacji. Z powodu zmiennych, na które nie zawsze mamy realny wpływ, tak ważne jest, by znać zróżnicowane i wzajemnie alternatywne techniki przetrwania.
ODZIEŻ
Oczywistą „pierwszą linią” obrony przed chłodem jest odzież. Osoby szczególnie wnikliwe oraz ciekawe naukowego dorobku odsyłam do zagadnień daleko bardziej zaawansowanych niż wyżej przytoczone cyfry obrazujące w uproszczeniu konduktywność danych materiałów.
Tropem internetowych poszukiwań powinny stać się parametry izolacyjności termicznej odzieży, które określają ilość ciepła przepływającego w określonym czasie przez 1 m2 materiału, przy różnicy temperatur w wysokości 1 K (po jego obu stronach). W archiwum internetowym Centralnego Instytutu Ochrony Pracy dotarłem do informacji podanej przez Pracownię Obciążeń Termicznych, że wartości dotyczące izolacyjności odzieży podawane są w jednostkach „clo”.
Za ich pomocą określa się izolację niezbędną do utrzymania równowagi termicznej człowieka znajdującego się w pozycji siedzącej w warunkach prędkości wiatru 0.1 m/s, temperatura powietrza –21ºC przy względnej wilgotności na poziomie niższym niż 50%.
Szukając jednak uproszczeń, dostatecznie wymownym zestawieniem są według mnie wartości odnoszące się do przewodzenia temperatury. Różnica między wełną a nylonem jest około dziewięciokrotna. Na poziomie praktycznym odczytuję to jako różnicę świadczącą o tym, że wełna przewodzić będzie temperaturę około 9 razy wolniej, tym samym będzie istotnie lepszym izolatorem. Rozumiem, że do stosowania wełny lub innych, bardziej nowoczesnych tkanin izolacyjnych (np. sztucznego puchu, polaru itp.) nie muszę nikogo szczególnie przekonywać czy też udowadniać oczywistych kwestii. Uważam jednak, że warto choć raz przeanalizować tego typu dane techniczne oraz znać ich punkt odniesienia, aby uświadomić sobie, dlaczego dany materiał jest tak wydajny i jak plasuje się w kontraście materiałów konkurencyjnych. W końcu cały naukowy dorobek dotyczący zjawisk utraty ciepła, przewodzenia i izolacji powinien ostatecznie przełożyć się na tytułowe zasady dotyczące sposobu postępowania survivalowców w warunkach zimy.
ELEMENTARNE ZASADY PRZETRWANIA W ZIMIE ZASADA PRAWIDŁOWEJ CEBULI
Już jako dziecko dane mi było poznać nieśmiertelny sposób ubierania się „na cebulkę”. To tak jak filmowy Shrek – ma warstwy. Prawidłowe ubieranie się warstwowo w mojej dorosłej i survivalowej praktyce sprowadza się do:
- stosowania rozsądnej liczby warstw, zatem nie zawsze „więcej” oznacza „lepiej”;
- doboru warstw według klucza izolacyjności tkanin oraz zdolności odprowadzania potu. „Cebulę” łatwo zepsuć poprzez dobór np. warstw bawełnianych, które kumulują wilgoć (np. pot), zamiast ją odprowadzać. Jestem zagorzałym fanem wełny, choć w warstwach środkowych preferuję także polar, a w przedostatniej z warstw także syntetyczny „puch” zamknięty w nylonowych komorach, choć zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest to optymalne wykorzystanie odzieży, która nie może być dociśnięta i sprasowana kurtką zewnętrzną;
- ciekawym aspektem jest dobór ostatniej (zewnętrznej) warstwy w kontekście ewentualnego dogrzewania się bezpośrednio przy ognisku lub też przedzierania przez gęste zarośla. Rekomendowałbym stosowanie kurtek lub anoraków, które wykonane są z tkanin przypominających płótno. Są one możliwe do zaimpregnowania woskiem oraz mniej wrażliwe na urazy mechaniczne oraz przepalenie iskrami. Ważne, aby krój takiej kurtki zapewniał osłonę pośladków, luz pod pachami oraz dodatkową wentylację na ich wysokości, głęboki kaptur, regulację obwodu mankietów. Stosowanie większości turystycznej odzieży nylonowej (pomijając wojskowe kurtki typu hardshell) moim zdaniem wiąże się z ryzykiem jej relatywnie łatwego uszkodzenia w warunkach survivalowych. Nie raz widziałem „postrzelone kurczaki”, czyli osoby obficie gubiące „pierze” poprzez wypalone dziury lub rozdarcia powstałe o gałęzie. Cienkie nylonowe powłoki kurtek puchowych są mało odporne na takie urazy. Nie ukrywam, ja również jestem dumnym posiadaczem kilku małych wypalonych dziurek w moim nylonowym „swetrze postojowym” z wypełnieniem Primaloft, który intensywnie eksploatuję od 2013 roku. Na szczęście nic z nich nie wypada. Ostatnia kwestia dotycząca warstwy zewnętrznej – należy mieć na względzie, że będzie to warstwa najczęściej zdejmowana i ubierana w procesie dostosowywania liczby warstw odzieży grzewczej do aktywności fizycznej. Anoraki ubierane „przez głowę” są pod tym względem mniej wygodne niż kurtki zapinane klasycznie za pomocą długiego zamka błyskawicznego. Choć osobiście jestem zwolennikiem tych pierwszych, to kwestia preferencji osobistych;
- umiejętny dobór rozmiarów poszczególnych warstw „cebuli” oraz kroju poszczególnych elementów. Jest to czynnik o tyle istotny, by uniknąć ucisku i zaburzenia krążenia krwi. Dla przykładu, zwykle gdy podczas szkoleń kursant żali się, że marzną mu ręce, w pierwszej kolejności sprawdzam „luz” w jego warstwach odzieży pod pachami. Rękawy muszą być dostatecznie luźne, szczególnie gdy w zewnętrzny rękaw o „standardowym” kroju (średnicy) musi się zmieścić wewnątrz kilka nadprogramowych warstw. Ucisk jest również częstym zjawiskiem w obrębie pasa, ściągaczy skarpet oraz butów, które pomieścić muszą nie jedną, a np. dwie pary skarpet.
- prawidłowo skomponowana cebula powinna uwzględniać również strefy przejściowe (pas, szyja, nadgarstki), a ich ostatecznym zabezpieczeniem automatycznie staje się również zewnętrzny anorak/kurtka. Warstwowy sposób ochrony ciała przed mrozem i śniegiem powinien dotyczyć także dłoni. W warunkach mrozu lub intensywnych prac w śniegu i lodzie należy zabezpieczać je więcej niż jedną parą rękawic. Kluczowy będzie dobór tzw. łapawic, które ubiera się jako zewnętrzną warstwę na rękawice grzewcze.
Prawidłowo skomponowany sposób ubierania się „na cebulkę” stanowi zatem całościowy system, w którym wszystkie warstwy pasują do siebie i współpracują na rzecz zapewnienia komfortu termicznego, bez ryzyka ograniczenia ergonomii ich użycia, wygody czy też krępowania ruchów. Ponadto, „cebula” wciąż powinna pełnić funkcję tzw. „pierwszej linii” survivalowca, czyli sposobu przenoszenia przedmiotów krytycznie ważnych dla przetrwania. Zatem także w zimie aktualny pozostanie wymóg posiadania odpowiednich kieszeni, w tym także kieszeni naszytych na poziomie wewnętrznych warstw grzewczych. Kwestia o tyle ważna w warunkach mrozu, że najpewniej poza przedmiotami stricte survivalowymi, przy ciele powinny znaleźć się przedmioty, które nie chcemy, aby zamarzły, np. zapasowe baterie, chustki nawilżane, medykamenty w stanie płynnym, zapalniczka itp.
ZASADA SZCZEGÓLNEJ DBAŁOŚCI O STOPY
Jest to zasada każdego człowieka uprawiającego dowolne aktywności ruchowe na świeżym powietrzu, jednak w zimie chodzi o szczególną dbałość o stopy, które są narażone na wychłodzenia w specyficzny sposób. Po pierwsze, stopy permanentnie stykają się z podłożem. W warunkach głębokiego mrozu buty bezpośrednio stykają się z lodem. Z kolei w warunkach ciepłej zimy buty doświadczają zjawiska „wtłaczania” wilgoci bezpośrednio z mokrego i ciężkiego śniegu. Po drugie, chcąc usztywnić kostkę adekwatnie do warunków marszu/terenu, sznurujemy buty zgodnie z własnymi upodobaniami, tym samym wprowadzamy większy bądź mniejszy ucisk, co siłą rzeczy ogranicza krążenie i zmniejsza „kieszenie powietrzne” otulające obutą stopę.
Warto pamiętać, że nasze ulubione „buty do lasu”, które stosujemy przez większą część roku, najpewniej są zaprojektowane do radzenia sobie w warunkach nieskrajnych. Czyli w każdym ekstremum temperatury „na plus” i „na minus” będą po prostu nieadekwatne. Mroźna zima powinna wymusić na nas zakup butów o podwyższonych parametrach izolacyjności, przede wszystkim na izolacji podeszwy buta (przypominam o konduktywności).
W wielu przypadkach, także w ramach działań w śniegu, testowałem różnego rodzaju kalosze. Modele, których używam, nie są wykonane ze specjalistycznych pianek termicznych i nie mają dodatkowych ociepleń, jednak w połączeniu z dobrymi wkładkami oraz wełnianymi skarpetami radzą sobie dobrze w temperaturach niespadających poniżej –2ºC. W warunkach większego mrozu były już dalece niewystarczające. Zatem klasyczny, dobry jakościowo kalosz może być wyborem odpowiednim do warunków ciepłej zimy i temperatur oscylujących wokół 0ºC, pod warunkiem jego umiejętnego stosowania (zmiany skarpet, dosuszania itp.). Na większy mróz niezbędne są śniegowce, a w przypadku realnych sytuacji survivalowych, w których z definicji możemy być pozbawieni specjalistycznego obuwia, kluczowe staną się techniki związane np. z improwizowaniem izolacji pod stopy, takiej jak choćby drewniana lub „gałęziowa” podłoga wyściełająca wnętrze bazy lub schronienia. Każda forma dodatkowego zaizolowania podeszwy butów stanie się krytycznie ważna. Podobnie jak zabezpieczenie cholew butów przed ingerencją wilgoci z zewnątrz (wpadaniem i topnieniem śniegu w bucie) oraz zachowanie stóp w stanie suchym, bez zaburzonego krążenia. Pozostawienie luzu w bucie niejednokrotnie uchronić może przed odmrożeniami.
ZASADA SZCZEGÓLNEJ DBAŁOŚCI O DŁONIE
Jedna para rękawic to zwykle stanowczo za mało. Pomijam opisaną powyżej zasadę ubierania warstwami (równolegle stosowane rękawice grzewcze wraz z łapawicami). Zazwyczaj rękawice powinny być stosowane zamiennie, aby móc rotacyjnie dosuszać tę parę, która najbardziej tego potrzebuje.
To oznacza, że w zimie należy mieć ich zapas.
Planując palenie ognia oraz kontakt dłoni z rozgrzanymi elementami metalowymi (np. kociołkiem) warto posiadać rękawice ze skóry, natomiast chcąc intensywnie pracować w śniegu idealne mogą okazać się ocieplane rękawice robocze zalane słuszną ilością gumy (tzw. „wampirki”). Jeszcze inną rolę odgrywać mogą nylonowe lub wełniane rękawice grzewcze i wspomniane już dwukrotnie łapawice. W ich przypadku wybór może paść zarówno na tkaniny z membranami, jak i starszego typu łapawice skórzane... Wybór jest bardzo szeroki. Aby nie wchodzić głębiej w temat, zaznaczę jedynie, że zwykle w warunkach zimowych mam przy sobie aż trzy pary rękawic; skórzane uniwersalne, robocze ocieplane pokryte gumą oraz wełniane z dodatkową „klapą” ochronną na cztery palce i z opcją odsłonięcia palca wskazującego. Należy wyrabiać w sobie nawyk wykonywania możliwie wielu czynności w rękawicach oraz trenować efektywność pracy przy ograniczonych zdolnościach manualnych. Nie zaszkodzi przypinanie rękawic do mankietów kurtki, by uniknąć ich utraty (choćby poprzez zagubienie, pomijam już zerwanie przez lawinę), a dodatkowym bardzo pomocnym nawykiem będzie uchronienie rękawic nieużywanych przed ich zamarznięciem. Zatem ich umieszczenie na okres nocy wewnątrz śpiwora czy też automatyczne chowanie ich „na chwilę za pazuchę” również będzie przejawem dbałości o dłonie. Dbałość ta to także pielęgnacja skóry rąk, np. wazeliną lub tłuszczem, by uchronić się przed jej bolesnym pękaniem.
ZASADA BRAKU WILGOCI PRZY CIELE
Odzież przepocona lub odzież przemoczona ze względu na działanie śniegu i wody to gigantyczne ryzyko dla zdrowia, a w warunkach mrozu także i życia. Jedną z głównych zasad przetrwania w zimie jest zatem zachowanie wszystkich warstw „cebuli” w stanie suchym, a w szczególności dotyczy to bielizny i warstw grzewczych. Umiejętnościami z zakresu sztuki przetrwania w zimie stają się zatem zdolności odpowiedniego zarządzania poszczególnymi warstwami odzieży (zmniejszanie ich liczby w związku z podejmowaną aktywnością fizyczną), minimalizowania przemaczania odzieży ze względu na wszechobecny śnieg, a w przypadkach skrajnych, takich jak wpadnięcie pod lód – oczywistym warunkiem przetrwania na odludziu staje się dosuszenie odzieży przy ognisku lub innym źródle wydajnego ciepła.
ZASADA PALIWA W ORGANIZMIE
Im bardziej skrajne warunki zimowe, tym większe staje się zapotrzebowanie kaloryczne ludzkiego organizmu ze względu na procesy termoregulacyjne. Zwiększa się również zapotrzebowanie spożycia wody, o czym wspomniałem powyżej w ciekawostce pochodzącej z podręcznika przetrwania Codiego Lundina. Poczucie pragnienia i suchości w ustach nie zawsze w zimie jest łatwo odczuwalne.
Te dwa oczywiste składniki ludzkiego „paliwa” są krytyczne, jednak na swój sposób trudne w dostarczeniu w odpowiednich ilościach. Dieta obfita w kalorie jest szczególnie trudna do zapewnienia w warunkach survivalowych, tym bardziej przez osobę pozbawioną doświadczeń łowieckich, kłusowniczych czy wędkarskich. Pozyskanie pokarmu zwierzęcego, obfitego nie tylko w chude mięso i białko, ale przede wszystkim w tłuszcz, zawsze stanowić będzie wielkie wyzwanie. Pozyskiwanie wody w zimie zdaje się być procesem łatwym. Gdy zewsząd otacza nas śnieg, priorytet wody staje się oczywisty. Jednak proces jego przemiany w wodę wymaga czasu, opału, naczyń i choćby najprostszej „instalacji” okołoogniskowej, która zaoszczędzi fatygi ręcznego rozpuszczania śniegu, przypalania dna naczynia w żarze i nieefektywnego marnowania czasu.
ZASADA ZACHOWANIA MOBILNOŚCI
Zdolność bezpiecznego oraz relatywnie szybkiego przemieszczania się w zimie to priorytet przez wielu nieuświadamiany i tym samym zaniedbywany. Pokrywa śniegu sięgająca poziomu kolan może stanowić solidne ograniczenie tempa marszu oraz przyczyniać się do „przepalania” nadmiernych ilości kalorii w trakcie przedzierania się przez zaspy. Śnieg sięgający poziomu ud czy tym bardziej pasa stanowić będzie w dziczy barierę nie do przebycia bez użycia specjalnych lub improwizowanych rakiet śnieżnych albo nart. Będą one głównym wyposażeniem rzutującym na szansę ratunku. Śmiertelnym zagrożeniem może okazać się również niepozorna gołoledź i oblodzony szlak.
Zachowanie mobilności w przypadku posiadania kompletu wyposażenia i zapasów (sprzętu „do przenoszenia”) związane będzie również ze spełnieniem zasady zachowania nieprzepoconej bielizny oraz survivalowego bilansu energetycznego – z tego powodu tak ważne w warunkach zimy są pulki lub innego rodzaju sanie, które piechur/narciarz ciągnie za sobą. Jest to zatem idealna alternatywna dla dużego plecaka, który przyczyniałby się do nadmiernego wysiłku fizycznego oraz przepacania pleców.
Zachowanie mobilności piechura w zimie zależeć może również od przedmiotów pozornie niezwiązanych z procesem maszerowania. Mogą być nimi np. gogle albo dodatkowe baterie do latarki czołowej.
ZASADA BRAKU KOMPROMISÓW SPRZĘTOWYCH
Poprzez pojęcie „survivalu zimowego” każdy z nas może wyobrażać sobie odmienny scenariusz. W mojej wyobraźni zawsze pojawia się obraz rozbitków, którzy przetrwali katastrofę lotniczą lotu Fuerza Aérea Uruguaya 571 w Andach w 1972 roku. Spośród 45 osób na pokładzie ocalało jedynie 16. Przetrwali nie tylko moment katastrofy, w której wszystko zależało od szczęścia, ale przede wszystkim kolejne 72 dni w ekstremalnych, wysokogórskich warunkach niskiej temperatury, śniegu i lodu. Ludzie ci byli pozbawieni zimowej odzieży oraz wyposażenia takiego jak choćby śpiwory, kuchenki gazowe, rakiety śnieżne itp.
Trenując wąsko pojęty survival lub przygotowując się do zimowej rekreacji niosącej ryzyko zdarzeń nagłych i niepożądanych (np. zimowy trekking, spływ itp.) nie mamy prawa bagatelizować adekwatnego doboru sprzętu, który stanowi realną asekurację. Nie należy iść na kompromisy w zakresie doboru pełnowymiarowych i wydajnych środków, takich jak odpowiednia odzież, śpiwór, karimata, możliwe, że także namiot lub choćby bivvy cover, termos, jak również łopata śniegowa, rakiety śniegowe, raki/raczki, okulary przeciwsłoneczne, kuchnia gazowa itp.
Posiadanie odpowiedniej ilości sprzętu oraz kalorii przybliżać nas będzie do turystyki, a oddalać od idei survivalu, jednak nie o idei mowa, a o bezpieczeństwie. W razie gdyby w trakcie treningu sztuki przetrwania w zimie coś poszło nie tak, jak to sobie wyobrażaliśmy, nie jesteśmy pozbawieni zdolności samoratunku oraz ewakuacji.
Co do braku kompromisów sprzętowych, pomijając drogie i zaawansowane wyposażenie, w mojej ocenie cichym bohaterem każdego zimowego wypadu w teren powinna być szczotka ryżowa lub podobna, o dostatecznie sztywnym włosiu, służąca efektywnemu usuwaniu śniegu i lodu z elementów ekwipunku, odzieży oraz butów. Jest to szczególnie przydatny przedmiot, jeżeli planujemy na czas nocy schować buty do śpiwora, aby nie zamarzły.
ZASADA ZARZĄDZANIA SOBĄ W CZASIE
Celowo przedstawiam tę zasadę jako ostatnią, gdyż chcę, aby wybrzmiała ona również jako peunta artykułu. W warunkach zimy wszystko, co robimy, zajmuje więcej czasu niż zwykle. Rozmaite survivalowe procesy, które są banalnie proste i oczywiste w okresach niezimowych, np. gromadzenie opału, rozpalanie ognia, rozwieszanie tarpa, ustabilizowanie pieńka do łupania drewna na podłożu itp., w warunkach zimowych wydłużają się niekiedy o 100% czasu, a nawet znacznie więcej. Złe zaplanowanie realizacji zadań w czasie może okazać się przykrą niespodzianką, szczególnie gdy szybciej niż zwykle zajdzie Słońce i zapadną ciemności.
Planując zimowe treningi survivalu lub outdoorową rekreację, a tym bardziej budując plan przetrwania w realnej sytuacji survivalu zimowego, należy mierzyć siły na zamiary oraz brać poprawkę na bezlitosny czynnik wydłużenia w czasie prawie każdej czynności.
Brak „zimowych nawyków” działania, takich jak np. posiadanie zapasowych rękawic, ubieranie kaptura przed uderzeniem siekierą w pień drzewa, zabezpieczanie przed mrozem takich elementów jak baterie, zapalniczka lub manierka z wodą, czy też zabezpieczanie przed mrozem odsłoniętych powierzchni skóry – wszystko to może wnosić dodatkowe mniejsze lub większe „komplikacje”, a tym samym pogłębiać deficyty czasowe.
Jeżeli wyżej opisane elementarne (i nie jedyne) zasady przetrwania połączymy ze zrozumieniem zimowych czynników zagrożenia, z zasadami termoregulacji i prawidłowej izolacji oraz z zasadami bezpiecznego sposobu trenowania zimowej sztuki przetrwania, będziemy zdolni do efektywnego i bezpiecznego działania w warunkach śniegu i mrozu.