Atomowy wyścig, terroryści i państwa bandyckie
Radziecki rakietowy okręt podwodny klasy Akuła, w kodzie NATO znany jako Typhoon Fot. Bellona Foundation
Przeprowadzona przez Koreę Północną kolejna próbna eksplozja jądrowa potwierdza że jest to już dziesiąte państwo które posiadło zdolność konstrukcji nuklearnych urządzeń wybuchowych.
Zobacz także
Michał Piekarski Kilka kolejnych słów o tradycji i „Czerwonych Beretach”
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza...
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza granicami państwa, co jakiś czas niestety powracają kwestie dotyczące historii i tradycji.
Michał Piekarski Anatomia Zamachu
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Michał Piekarski Scenariusz Chaosu
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez...
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez wydawnictwo WarBook.
Dążenie do budowy broni wykorzystującej reakcję rozszczepienia jąder atomowych było niejako naturalnym biegiem wydarzeń w połowie dwudziestego wieku. Tak jak wykorzystano bojowo samoloty i inne statki powietrzne, substancje trujące, tak odkrycia związane z budową jądra atomowego, promieniotwórczością i innymi zjawiskami miały zostać spożytkowane na cele wojenne.
Podjęte w hitlerowskich Niemczech prace wywołały obawy na Zachodzie, wyrażone w słynnym liście sygnowanym przez Alberta Einsteina, skierowanym do prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta z roku 1939. Podjęty w USA program budowy broni jądrowej (Projekt Manhattan) , przedsięwzięcie naukowe, inżynieryjne i wojskowe o bezprecedensowej skali okazało się skuteczne.
Osiągnięto założone cele naukowe – budowa reaktora atomowego oraz atomowego urządzenia wybuchowego (i to w dwóch wariantach – bomby uranowej i plutonowej) ale także przemysłowe (budowa potężnego zaplecza, praktycznie całego przemysłu atomowego od podstaw) i co najważniejsze, wojskowe. Produktem końcowym było urządzenie które można było podwiesić pod odpowiednio przygotowany samolot (a więc spełniające określone wymaganie dotyczące masy, konstrukcji, niezawodności działania) - a więc system uzbrojenia.
Niemcy natomiast mogły przeznaczyć na prace w tym zakresie znacznie mniejsze środki, ich przemysł był atakowany (także przez komandosów i dywersantów– fabryki „ciężkiej wody” w Norwegii) , wreszcie antysemickie czystki spowodowały że Niemcy utraciły wielu wybitnych fizyków, niektórzy zresztą pracowali przy Projekcie Manhattan. Brak było także woli politycznej. Paradoksalnie udało się im odnieść sukces w zakresie produkcji rakiet balistycznych, wyprzedzając w tym wszystkie inne państwa.
Zbombardowanie Hiroszimy i Nagasaki, oprócz osiągnięcia celu krótkoterminowego – czyli wymuszenia kapitulacji Japonii miało także oczywisty cel długofalowy, czyli demonstrację potencjału Stanów Zjednoczonych wobec innych państw, a zwłaszcza Związku Radzieckiego. Zasadniczą rolą broni atomowej, uwidocznioną w 1945 roku jest bowiem zdolność do zadania strat znacząco przewyższających bezpośrednie nakłady. Jeden samolot, lub pocisk kierowany może zniszczyć lub w najgorszym razie obezwładnić miasto, dużą instalację wojskową, węzeł komunikacyjny (lotnisko, port) lub cały związek taktyczny przeciwnika.
Takie było – i jest podstawowe założenie strategii odstraszania nuklearnego. Straty poniesione przez przeciwnika byłyby nieproporcjonalnie duże w stosunku do możliwych do osiągnięcia zysków. I o ile ładunki nuklearne znalazły zastosowanie w wielu rodzajach uzbrojenia, z minami lądowymi i urządzeniami dywersyjnymi (amerykańskie plecakowe bomby SADM przeznaczone dla sił specjalnych) włącznie, to jednak zasadniczą rolą broni jądrowej było i jest odstraszanie strategiczne. Nawet użycie taktycznej broni jądrowej miałoby wymiar strategiczny i polityczny.
Gdyby konfrontacja zimnowojenna przerodziła się w wojnę konwencjonalną pomiędzy NATO i Układem Warszawskim, użycie broni taktycznej przez jedną ze stron oznaczałoby niemal pewne użycie takiej broni przez drugą stronę, a taka wymiana – zadająca poważne straty wojskom na polu walki i instalacjom wojskowym – mogłaby łatwo doprowadzić do sięgnięcia po środki odstraszania strategicznego.
Paradoksalnie, broń o niespotykanej w historii sile, zdolna niszczyć całe miasta, była przez mocarstwa doskonalona. W 1945 roku można było uzyskać eksplozję równoważną detonacji 20 tysięcy ton TNT. Dwadzieścia pięć lat później ładunki o sile megatony nie były niczym niezwykłym. Z jednej strony dążono do zapewnienia tej broni maksymalnej skuteczności, w celu utrzymania wiarygodności odstraszania i częściowo nadziei na uzyskanie zdolności do zadania pierwszego, rozstrzygającego poprzez eliminację większości potencjału ofensywnego przeciwnika uderzenia.
Z drugiej strony, istniały rozbudowane zwielokrotnione systemy rozpoznania i wykrywania, systemy dowodzenia i łączności (w tym latające stanowiska dowodzenia), odporne na atak pociski odpalane z podziemnych silosów oraz niezwykle trudne do wykrycia i zniszczenia okręty podwodne przenoszące rakiety balistyczne oznaczały że realne jest wzajemne gwarantowane zniszczenie (Mutual Assured Destruction – czyli MAD).
Ostatecznym rezultatem wymiany uderzeń nuklearnych pomiędzy mocarstwami byłoby wzajemne zniszczenie nie tylko instalacji wojskowych ale także miast i przemysłu. Nawet „ograniczone” uderzenia - nie więcej niż sto głowic po każdej stronie oznaczałyby dziesiątki tysięcy zabitych i miliony osób rannych, w tym porażonych opadem radioaktywnym. Poważnemu zakłóceniu uległby klimat, co miałoby dalsze konsekwencje. Zniszczenia przemysłu oznaczałyby niezwykle trudną odbudowę, przykładowo wielce prawdopodobne byłoby zniszczenie systemu energetycznego, zasilającego przemysł, a elektrowni i linii przesyłowych nie udałoby się odbudować bez przemysłu.
Te i inne konsekwencje sprawiły, że broń jądrowa była i jest traktowana jako środek jedynie odstraszający, istniejący tylko po to aby go nie użyć – i faktycznie, tylko kilka razy supermocarstwa rozważały jego użycie. Ta logika MAD – istotnie szaleńcza – była paradoksalnie skuteczna, w tym sensie że do wojny nie doszło, choć łatwość wywołania wojny jądrowej nakazywała szukać innych sposobów uniknięcia konfliktu.
Upadek ZSRR i koniec Zimnej Wojny nie oznaczały zakończenia zjawiska proliferacji broni jądrowej. Wprawdzie Białoruś, Ukraina i Kazachstan szybko pozbyły się broni odziedziczonej po ZSRR, RPA zakończyła swój program atomowy i również zdemontowała swój niewielki arsenał, a Irak w następstwie izraelskich działań sabotażowych oraz uderzenia lotniczego w roku 1981 nie był w stanie kontynuować prac – zwłaszcza po roku 1991 – byli jednak inni.
Indie już w roku 1975 dokonały udanej próby atomowej. Oznaczało to że prędzej czy później tą broń za wszelką cenę zdobędzie Pakistan, co zostało potwierdzone pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Wiadomo, że broń atomową posiada Izrael. Wreszcie, kilka lat temu widoczne stały się postępy programu północnokoreańskiego a poważnym problemem jest irański program atomowy.
Każdy z dotychczasowych przypadków proliferacji broni atomowej, replikuje sytuację z czasów Zimnej Wojny. Dwie strony potencjalnego konfliktu uzyskują równowagę strategiczną (czasem bomba atomowa równoważy drastyczną przewagę konwencjonalną) a perspektywa poniesienia nieakceptowalnych strat wzajemnie odstrasza od sięgnięcia po przemoc. Stąd też w przypadku Iranu, zasadniczym problemem jaki jest rozważany i analizowany, to zdolność do zatrzymania jego programu zbrojeniowego zanim to państwo stanie się posiadaczem broni atomowej – później sytuacja strategiczna uległaby daleko idącym zmianom.
Mechanizm odstraszania działa tak długo, jak po obydwu stronach konfliktu decyzje podejmowane są w sposób racjonalny. Gdy miejsce kalkulacji politycznej i strategicznej zastępują czynniki irracjonalne, można obawiać się o skuteczność odstraszania, jednak należy też pamiętać, że odstraszanie atomowe oznacza że także decydenci są bezpośrednio, fizycznie zagrożeni i to powinno wpływać na ich osąd sytuacji. Ponadto, w dużym organizmie jakim jest państwo i jego siły zbrojne, można spodziewać się że nawet osoba która utraciła zdolność do podejmowania racjonalnych decyzji, nie byłaby w stanie samodzielnie doprowadzić do wydania i wykonania rozkazu uderzenia atomowego.
W przypadku terrorystów lub innych aktorów niepaństwowych, problem jest bardziej złożony. Gdy atak nuklearny ma zostać przeprowadzony nie w drodze typowego ataku lotniczego lub rakietowego, ale na przykład przy pomocy urządzenia ukrytego na statku handlowym, potrzebne siły są mniejsze, wystarczyć może grupa fanatyków z dostępem do broni.
Atak terrorystyczny z użyciem bomby atomowej, z racji skutków takiego ataku jest często uznawany za największe zagrożenie jakie mogą stanowić terroryści. Zarazem, jest to jeden z najmniej prawdopodobnych scenariuszy ataku. Jakieś państwo musiało by udostępnić terrorystom gotowe urządzenie nuklearne. Możliwa byłaby kradzież takowego, ale takie zasoby z definicji są szczególnie chronione.
Scenariusz samodzielnej budowy bomby, choć pozornie groźny, zakłada że sprawcy w jakiś sposób uzyskali by dostęp do materiałów rozszczepialnych (odpowiednio wzbogaconych izotopów uranu 235 lub plutonu 239 ) i innych składników, a także posiadają odpowiednią wiedzę i umiejętności by ją zbudować. Sama znajomość relatywnie prostej zasady działania nie wystarczy, tak jak znajomość konstrukcji karabinka z rodziny AK nie oznacza że każdy może wyprodukować broń w garażu.
Co ważniejsze, konsekwencje polityczne takiego ataku, byłyby niewspółmierne do zysków. Atak o tak dużej sile byłby spektakularny, ale wywołałby niezwykle silny odwet, który w szybkim tempie pozbawiłby terrorystów jakiegokolwiek wsparcia. Charakterystyczne jest, że nigdy nie doszło do ataku tego rodzaju, ani nawet nie ma podstaw aby sądzić że był on bliski. Terroryści częściej próbowali sięgać po broń chemiczną i nieco rzadziej biologiczną, a dominują ataki przeprowadzane z użyciem konwencjonalnych ładunków wybuchowych i broni palnej.
Oczywiście, grupa fanatyków o apokaliptycznej ideologii, takich jak religijni fundamentaliści, mogłaby sięgnąć po takie środki, ale powraca tu problem dostępności broni. Atak radiologiczny (potocznie nazywany „brudną bombą), jest bardziej prawdopodobny, gdyż w tym przypadku potrzebne są łatwiej dostępne materiały - izotopy promieniotwórcze rozsiane na określonym terenie przy pomocy zwykłej eksplozji.
Nie oznacza to, że scenariusz ataku bombą atomową jest zupełnie nieprawdopodobny. Tym czynnikiem który może zmienić równowagę strategiczną jest zdolność do obrony przed uderzeniem atomowym. Gdyby jedna ze stron dysponowała systemem (tarczą) chroniącą ją przed atakiem przeciwnika broń atomowa traci na znaczeniu – takie jest ogólne założenie amerykańskich programów obrony przeciwrakietowej. O ile w czasach zimnowojennych system obronny (taki jak SDI czyli „Gwiezdne Wojny” Reagana) byłby zbyt rozbudowany, wobec wielości nosicieli by być skuteczny to w skali konfliktów regionalnych problem wygląda inaczej.
W przypadku Stanów Zjednoczonych i niektórych innych państw, przechwycenie jednego lub kilku pocisków (o samolotach nie mówiąc) jest wykonalne. Przechwycenie irańskiej czy północnokoreańskiej bomby transportowanej na pokładzie statku, odpowiednio wcześniej umieszczonej w pobliżu celu , czy wręcz skrycie wwiezionej na terytorium amerykańskie (albo sojusznicze) byłoby znacznie trudniejsze. To oznacza że równowaga strategiczna zostałaby utrzymana.
Taki scenariusz, bliski jest w istocie siłom i służbom specjalnym. Każde państwo które usiłowałoby wcielić w życie plan dywersyjnego ataku atomowego, musiałoby mieć skuteczne i rozbudowane służby wywiadowcze współpracujące z jednostkami specjalnymi. Nie można nie zauważyć tutaj rozbudowanego potencjału irańskich służb specjalnych. Także służby specjalne KRL-D mają na koncie działania terrorystyczne.
Z drugiej strony wobec nieskuteczności systemów technicznych, zapobiec takiemu atakowi może jedynie efektywnie działający wywiad, w tym także posługujący się osobowymi źródłami informacji. Natomiast w przypadku wykrytej próby ataku, zapobieżenie mu, a w szczególności przejęcie lub zniszczenie urządzenia nuklearnego oraz zatrzymanie sprawców wymaga odpowiednio przygotowanych, mobilnych i sprawnie dowodzonych sił specjalnych, w tym jednostek kontrterrorystycznych.
Warto przy tym zauważyć, że już w roku 1983 podczas ćwiczeń certyfikujących jednostkę HRT Federalnego Biura Śledczego ćwiczono sytuację zarówno ratowania zakładników jak i odzyskania z rąk terrorystów wybuchowego urządzenia nuklearnego. Działania HRT były wspierane przez zespół NEST wyspecjalizowany w reagowaniu na incydenty terrorystyczne związane z bronią nuklearną lub substancjami promieniotwórczymi.